Peacemakers
Sukces prasowy „Ground Control” raz jeszcze skupił uwagę graczy na rodzącym się gatunku trójwymiarowych RTS-ów. Programów tego typu powstaje aktualnie sporo, a jednym z ciekawszych wydaje się być „Peacemakers” Ubi Softu.
Teoretycznie będzie to standardowa gra z piękną grafiką, mnóstwem opcji oraz rozbudowaną sztuczną inteligencją. Zacznijmy od tej ostatniej. Za AI komputera stoją specjaliści z francuskiej firmy MASA. Specjalizuje się ona w opracowywaniu procedur inteligencji komputerowej dla zastosowań komercyjnych, to jest dla aplikacji działających w sieci Internet. Ich największe dzieło, pakiet Direct IA, jest powszechnie stosowany w e-commerce, między innymi w dużych francuskich sklepach internetowych. Spisuje się po prostu znakomicie. I dobrze, bo jego fragmenty zostaną wykorzystane przy tworzeniu procedur AI w grze „Peacemakers”.
Co do grafiki i jej jakości – producenci twierdzą, iż będzie ona na naprawdę wysokim poziomie. Gra powstaje jednocześnie na konsolę Dreamcast i komputery PC; w obu przypadkach ma się prezentować znakomicie. Programiści obiecują, iż wykorzystają wszystkie dostępne im środki, by uczynić z „Peacemakers” majstersztyk. Najnowsze osiągnięcia w dziedzinie programowania pod DirectX (PC) i wszystkie możliwości, jakie dają im developer kity Dreamcasta, znajdą więc w grze zastosowanie. Nazw tych wszystkich alpha-bendingów i sunshade’ów wymieniał nie będę, gdyż połowy z nich i tak nie zrozumiecie (ja sam ich dobrze nie rozumiem), a poza tym są one mniej więcej takie same jak w grach zapowiadanych przez konkurencję.
Gracz przejmuje w „Peacemakers” dowodzenie nad oddziałem międzynarodowych sił pokojowych. Chwilę później rusza do akcji. Do wykonania jest szereg misji militarnych i ratunkowych, rozgrywających się głównie w krajach Trzeciego Świata. Zabijanie nie jest więc głównym celem gry, a bywa, że musimy unikać go za wszelką cenę. Zgodnie z hasłem „Live And Do Not Let Die” trzeba ratować uchodźców, jeńców i rannych, zaś cywilów pozostawić w spokoju. Często też w okolicy plącze się Czerwony Krzyż wraz z całą masą ciężarówek lekarskich, rozbieganych medyków itp. Im też trzeba pomóc, zapewnić asystę, przypilnować, by nikomu nie się nie stało.
Najważniejszym aspektem „Peacemakers”, a zarazem siłą nośną programu ma być prasa. Nie hydrauliczna oczywiście, a taka zwyczajna, medialna. Od czasów wojny w Wietnamie to właśnie media mają decydujący wpływ na to, jak potoczą się dalsze losy starcia. Już wówczas przecież mówiło się o wojnach telewizyjnych, informowało się amerykańską opinię publiczną o licznych ofiarach wśród ludności cywilnej, o męczarniach marines, o obozach jenieckich, o niekończących się klęskach i rzeziach. Taki wygląd walk przybrał na sile w czasie operacji Pustynna Burza w Iraku początków lat 90tych, gdzie jedna z telewizji miała „wykupione” prawa do transmisji z działań. Ówczesny polski premier Jan Krzysztof Bielecki dowiedział się o rozpoczęciu wojny z telewizji – dopiero pół godziny później polski wywiad doniósł mu o tym! Dowodzi to niezwykłej wagi, jaką odgrywają media w końcu XX wieku.
W „Peacemakers” mamy model Dr. Meyer z CNN; mamy też niezależne media. Zgodnie z zasadami państwa demokratycznego, z którego się wywodzimy, nie możemy sterować dziennikarzami. Są niezależni i piszą/mówią to, co chcą, a ściślej to, co widzą. Niezbędne jest zabieganie o ich względy, jako że negatywny wizerunek może być jedną z przyczyn zwolnienia gracza ze stanowiska tudzież wycofania dostępnych mu środków finansowych. Zdaniem autorów „Peacemakers” w niektórych sytuacjach wymagania mediów będą stać w sprzeczności z celami misji. Niezbędna będzie manipulacja – podrzucenie dziennikarzom łakomego kąska (np. uratowane wdowy) przy jednoczesnym realizowaniu zadania w zupełnie innym miejscu. Proste, łatwe i zazwyczaj skuteczne. Gra Ubi Softu zapowiada się bardzo ciekawie, choć dokładnie nie wiadomo, co z niej wyrośnie. Wmieszanie do trójwymiarowego RTSu mediów z pewnością doda grze realizmu, jednak może zakłócić jej właściwy odbiór. Poza tym nie jest jasne, jak prasa z „Peacemakers” będzie się zachowywać – czy będzie bandą tłuków pędzących za sensacją, grupą tłoków filmującą co popadnie czy też stadem inteligentów, którzy widzą w wojnie podwójne dno i nie odstępują podejrzanego o przekręty generała nawet o krok. Prawdę poznamy w okolicach Gwiazdki.