Mass Effect 3 – z perspektywy czasu

0
59

Upłynęło sporo czasu od premiery trzeciej części Mass Effecta, można więc teraz na spokojnie jej się przyjrzeć i ją ocenić. Zaraz po premierze towarzyszyły jej gorące emocje co sprawiło, że trudno było zachować trzeźwość sądów. A więc jaką grą jest Mass Effect 3?
Najkrótsza odpowiedź brzmi: niezłą, ale najgorszą z serii. Ma sporo wad: zupełnie nieudany dziennik, niemalże brak misji pobocznych, poszarpaną i nielogiczną fabułę, dzikie tempo rozgrywki wynikające z błędnych założeń początkowych (gar zaczyna się, gdy już trwa inwazja Żniwiarzy!), niewiarygodne przemiany psychologiczne jakie przeszły niektóre postacie (np. Ashley Williams).
A co jest w niej dobre? To wciąż jest Mass Effect, wciąż kierujemy Shepardem, wciąż odwiedzamy niezwykle dużą ilość planet, wciąż spotykamy znane postacie i poznajemy nowe. Trafiają się też naprawdę świetne sceny np. chwila relaksu z Garrusem na Cytadeli.
Tak więc to nie jest zła gra, ale jest wyraźnie słabsza od poprzedniczek, w dodatku dużą przyjemność z gry psuje fatalnie rozwiązane zakończenie (doprawdy, co oni sobie mysleli?). Nie ma co wieszać psów na twórcach, ale trudno nie pozbyć się wrażenia, że Komandor Shepard zasługiwał na lepsza zamknięcie swojej historii.